Pierwsza botwinka

To miał być pierwszy chłodnik, ale na hasło "chłodnik" w rodzinie zawiązał się związek zawodowy i uruchomił obiadowe pogotowie strajkowe. Uległem naciskom, i zrobiłem botwinkę, która jest do przyjęcia dopiero po nazwaniu jej "barszczem".
W sumie nie żałuję, bo zupa jest pyszna, mocno ziemista (tylko w smaku, wypłukałem 🙂), trochę buraczana, ale bardziej wiosenna. Botwinka (cała, łodygi, liście, burak), cebula i dobry bulion wystarczą.
Ważne jest, żeby kupić odpowiednią ilość botwinki, ponieważ sklepy sprzedają je na mikro-pęczki. Takich sklepowych pęczków trzeba kupić kilka, chyba, że robimy tylko jedną porcję zupy. Na ryneczku to wiedzą, więc rynkowy pęczek to dobre pół kilo towaru 😎